Pełnometrażowe filmy z wątkiem homoseksualnym cz. I

Żeby nie tkwić tylko w świecie dram BL, warto wspomnieć o kilku ciekawych azjatyckich filmach z wątkiem homoseksualnym. Są to naprawdę dobre filmy, przeważnie pozbawione infantylizmu dram i poważnie traktujące poruszane problemy.
Oglądałam z przyjemnością.
Jeśli ktoś nie oglądał tych filmów, to lepiej nie czytać tekstu poniżej. Szkoda psuć sobie przyjemność spoilerami:)

Hwan-jeol-gi/In Between Seasons - film koreański; po prostu ładna historia miłosna; o tym, że nie zawsze jest tak, jakby się chciało, że czasem trzeba coś poświęcić, że czasem trzeba zawalczyć, że warto kochać mimo wszystko, że miłość pomoże przetrwać najgorsze, pozwoli przełamać uprzedzenia - taka klasyka, ale opowiedziana naprawdę ładnie, kameralnie, bez niepotrzebnych ozdobników; ciepłe i pozytywne. Miłość matki do syna, miłość chłopaka do chłopaka, miłość matki do przybranego syna. 

W rolach głównych On + On + Matka jednego z nich.
Chłopcy kochają się w tajemnicy. Nikt się nie domyśla, co ich naprawdę łączy. Aż przytrafia im się wypadek samochodowy. Jeden z nich jest lekko poszkodowany, a drugi zapada w śpiączkę. 
Mi Kyung jest matką So Hyuna, wychowywała go samotnie przez wiele lat. Lubiła też bardzo jego przyjaciela Yong Joona i uważała, że to dobrze, że chłopcy trzymają się tak blisko, tak się rozumieją. Gdy jej syn leży w śpiączce, jego przyjaciel bardzo się o niego troszczy, czuje się winny i stara się pomóc. Ale... Mi Kyung odkrywa filmik na aparacie fotograficznym chłopaków, który wskazuje, że ich relacja była bardziej zaawansowana niż tylko przyjaźń. Matka jest wściekła, rozczarowana i rozgoryczona. Jej syn jest gejem. To wielki cios. Odpycha Yong Joona i jego pomoc. Chłopak wycofuje się, załamuje i jest z nim źle. Ale po pewnym czasie wraca, jak bumerang, i w ośrodku opieki dla przewlekle chorych zaczyna pomagać wykończonej Mi Kyung. Najpierw spotyka się z niechęcią, a potem powoli, powoli zaprzyjaźnia się z matką ukochanego. Opiekują się nim razem.
Co z tego wynika? Miłość zwycięża :)
To przepiękna historia, bardzo intymna i delikatna. Relacja między chłopakami pokazana jest bardzo subtelnie. Relacja między Mi Yung i Yong Joonem rozegrana jest oszczędnymi środami, ale tak przejmująco i prawdziwie, że serce się ściska.
Polecam. Warto zobaczyć.


Me-so-deu/Method - film koreański;  brrr... mocne, mocne, mocne. Owa "metoda" to metoda aktorska, sposób przygotowania roli przez aktora; nie znam się, ale to co tu przedstawiono, to chyba metoda Stanisławskiego lub coś co na Stanisławskim oparto. Doświadczony aktor uczy początkującego. Obaj zatracają się w tym nad czym pracują. Zacierają się granice między fikcją i rzeczywistością. Czy warto się tak poświęcać dla roli? Widz dostaje Zonk! nie wiadomo, co było prawdą, a co nie, kto udawał, a kto nie. A może nikt nie udawał, a może wszyscy? 

Bardzo przejmująca historia o tym, jak można się poranić na całe życie, nie robiąc teoretycznie nic złego. Dwóch heteroseksualnych facetów, przygotowując swoje role w sztuce, wchodzi w relację homoseksualną. Zaciera im się rzeczywistość. 
Młodszy do tego stopnia pogrąża się w artystycznej pracy, że przerasta mistrza. Moim zdaniem to on wygrał, to on lepiej wszedł w rolę. Do tego stopnia, że już będąc na scenie, zmanipulował starszego aktora, który dosłownie grał tak, jak Młody mu dyktował. Przerażające.
Z tego doświadczenia obaj wyszli poturbowani. Sztuka odniosła sukces, ale oni przegrali. Kto się szybciej po tym otrząśnie? Moim zdaniem ten Starszy, bo to dla niego nie pierwszyzna, bo ma wsparcie we wspaniałej żonie. Młodszy za to wygrał rywalizację, ale przegrał emocjonalnie. On faktycznie dał z siebie wszystko. Moim zdaniem prawdziwie się zakochał. Świadczy o tym jego mina zbitego psa w końcowej scenie. Szkoda mi go bardzo.
Polecam. Dobre kino.

Ten film skłonił mnie też do refleksji na temat "shipowania" aktorów z dram tajskich. Ludzie za bardzo utożsamiają postacie z aktorami i zaczyna się szaleństwo, kiedy to według fanów aktorzy powinni być w życiu taką samą parą, jak na ekranie. Szkoda mi ich, bardzo mi ich szkoda. Dla promocji dramy sprzedają swoją prywatność i intymność. 
Takie włażenie im w życie z buciorami przez fanów jest bardzo szkodliwe. Teraz tego może nie widać, ale później, gdy wszystko ucichnie, promocja dramy się skończy, zapłacą za to wysoką cenę.

Long Time No See - film koreański, a właściwie miniserial -> 3x30 min. Nie wiem po co tak to podzielili, jak dla mnie to po prostu film pełnometrażowy i tak go traktuję.
Ależ tu się miesza i plącze wszystko :) Zakochuje się w sobie dwóch płatnych morderców, którzy w pewnym momencie mają się nawzajem pozabijać. Nie zabijają się, bo miłość zwycięża. Historia nieco zabawna, nieco ryzykowna, ale logicznie poprowadzona. Film nie unika trudnych tematów, pokazuje je realistycznie i dzięki temu łatwiej zrozumieć, dlaczego bohaterowie zachowują się tak, a nie inaczej.
Pięknie pokazana scena miłosna, pełna pasji, pośpiechu i nieskładnych ruchów - zabawna i wzruszająca zarazem.

 

Naprawdę dobra historia o miłości. Do tego trochę akcji, trochę mordobicia i wymierzania sprawiedliwości tym złym i brzydkim, którzy chcą rozdzielić naszą parę.
Fajnie pokazane, że homoseksualista, to nie to samo co "ciota". Czasem większe "cioty" znajdzie się wśród heteroseksualistów. W Long Time No See mamy facetów z krwi i kości, i nie mają problemu z męskością, a to kogo kochają, to już ich sprawa.
Zabawne i wzruszające.
Polecam.





Komentarze