BLkowe rewolucje, czyli trzy przykłady na to, że "chłopięca miłość" może dorosnąć

 Stała się rzecz niezwykła. BLki wydoroślały.

Bez trudu można zauważyć na tym blogu, że nie traktuję dram BL zbyt poważnie. Były dla mnie miłą rozrywką, nieskomplikowaną i uroczą. Przymykałam oko na wiele niedociągnięć, niedoróbek i totalną, słodką naiwność. Nie czarujmy się - większość nowelek, na podstawie których kręcone są dramy, napisana jest przez kobiety o wybujałej wyobraźni. To takie wariacje na temat BL, takie radosne wymyślanie bajek o tym, co by było, gdyby było. Z rzeczywistością nie ma to wiele wspólnego. To po prostu romanse i jak wszystkie romanse, nieważne czy homo, czy hetero, są to opowiastki naiwne, proste, a czasem zwyczajnie głupie. Ale taka konwencja, tu się nie wybrzydza - albo lubisz, albo nie :)

Są oczywiście wyjątki, ale to są właśnie wyjątki :)

W końcu nastał czas, że bajki zmieniły się. Oczarowały mnie i pokazały zupełnie nową jakość.

Zaczęło się od ...

Gaya sa Pelikula. Dwóch przystojniaczków, kinomanów zostaje współlokatorami, przez przypadek oczywiście. Na początku była to znakomita komedia - lekka, inteligentna i zilustrowana fajną muzyką. Spoko. Wciągnęłam się, bo było to tak przyjemnie inne i błyskotliwe, że aż się chciało oglądać. Minęły cztery odcinki i coś zaczęło się zmieniać. Najpierw delikatnie, a potem coraz wyraźniej lekkość nabierała ciężkich tonów. W końcu przyszedł czas na łzy, smutne refleksje i gorzkie wnioski. Jest to drama, która niesamowicie gra na uczuciach. Nawet nie zauważyłam, kiedy przemełło mnie i rozsmarowało na glebie. Tchu nie mogłam złapać, serce mnie bolało i nie wiedziałam, co się tak naprawdę dzieje. Majstersztyk!

Drama zrobiona jest prostymi środkami: minimalna ilość lokacji, prawie wszystko dzieje się w uroczej kawalerce i na terenie przylegającym do mieszkania; minimalna ilość aktorów - dwóch głównych bohaterów, siostra, sąsiadka, przyjaciółka, wujek i rodzice gadający przez telefon; minimalna ilość dialogów, tylko tyle ile potrzeba, ale za to mądrze i z sensem. 

Co się stało, że filipińska drama o chłopięcej miłości urosła w moich oczach do rangi prawdziwego dzieła filmowego? Bo to historia prawdziwa, bez fałszu, bez udziwnień, bez lukrowanej naiwności. Autorem scenariusza i producentem jest Juan Miguel Severo. Warto zapamiętać to nazwisko, bo to człowiek, który kocha filmy - to widać, słychać i czuć. Ja też kocham filmy, dlatego czuję z nim więź, jego wrażliwość jest bliska memu sercu. Poza tym, okazuje się, że scenariusz zawiera elementy prawdziwej historii, historii, która przydarzyła się scenarzyście. To wiele wyjaśnia. Już wiem, dlaczego tak przejmuję się tą opowieścią. Dlaczego bohaterowie są mi tak bliscy, jakby byli moimi znajomymi. Bo to są prawdziwi ludzie, to nie wydmuszki - ładne z zewnątrz, ale puste w środku. To pełnowymiarowe postacie misternie skonstruowane z prawdy i fikcji. 

Dwóch głównych bohaterów zagrali Ian Pangilinan jako Vlad i Paolo Pangilinan jako Karl (zbieżność nazwisk przypadkowa :)). Bardzo młodzi, utalentowani panowie. Wiem, że mają niewiele ponad dwadzieścia lat, ale jest w nich taka cudna dojrzałość i inteligencja, że chętnie bym ich adoptowała :) Coś pięknego. Postarali się i zagrali znakomicie. Choć to były ich debiuty w dużych, pierwszoplanowych rolach, to poradzili sobie zawodowo. Wierzę w każdy ich gest, w każdą minę, w każde słowo. Zresztą nie tylko oni zabłyśli aktorskim kunsztem. Adrienne Vergara jako siostra Vlada, Judit, to prawdziwa perełka. Podobnie Yesh Burce jako sąsiadka Anna. 

Ja po prostu nie mam się czego przyczepić. Wszystko poskładane jest tak, że pozostaje mi tylko wyrazić głęboki szacunek dla całej ekipy, za każdy uśmiech i każdą łzę, jaką we mnie wywołali. To była prawdziwa filmowa uczta.

Następnie...

Trafiłam na 30sai made Dotei dato Mahotsukai ni Narerurashii, czyli Cherry Magic! Thirty Years of Virginity Can Make You a Wizard?! znane też pod pieszczotliwym skrótem Cherry Magic. Japońska drama o młodym mężczyźnie, który właśnie kończy trzydziestkę, a że nie zdążył do tej pory stracić dziewictwa, to, zgodnie z miejską legendą, zyskuje magiczne moce. Ma moc czytania ludzkich myśli, gdy tylko kogoś dotknie. Wcześniej wiódł życie spokojne i poukładane, żeby nie rzec - nuuuuudne. A gdy zyskał czarodziejską zdolność, to zaczynają się wszystkie jego kłopoty. Dowiaduje się, co ludzie o nim myślą, jak go postrzegają. Ojoj! I co teraz? 

Nic strasznego :) Jest to opowieść tak ciepła, tak pełna pozytywnych wibracji, że słodycz rozlewa się na sercu i łagodzi wszelki bolączki. Ale nie jest to mdła słodycz lukru, tylko subtelna słodycz dojrzałych truskawek lub... wiśni :)  Trzydzieści minut w piątkowy wieczór potrafi poprawić humor na cały kolejny tydzień. Drama składa się z dwunastu  odcinków. Na razie mamy siedem. Na resztę czekam z pewnym takim niepokojem i rozdygotanym serduszkiem :) 

Dlaczego uważam tą dramę za rewolucyjną? Bo jest w niej coś niepowtarzalnego, coś czego jeszcze nie spotkałam. Ba! Po moich innych doświadczeniach z  japońskimi produkcjami, nie spodziewałam się, że Japończycy potrafią zrobić dramę tak delikatną, subtelną, wyrafinowaną, a równocześnie prostą i nieprzeszarżowaną jak Cherry Magic. Dawno nikt tak pięknie nie opowiadał mi o uczuciach. O całej nieśmiałości, czułości, niepewności i nadziei jakie kumulują się w człowieku. Aż w końcu wybuchają i choć bohaterowie starają się trzymać na wodzy ten wulkan emocji, to i tak namiętność zaczyna się przebijać na powierzchnię. Czekam aż wybuchnie :) Choćby to miał być tylko jeden, jedyny mały buziaczek, to w wykonaniu tych dwóch, będzie to  petarda. Zaprawdę, powiadam wam, powietrze zawieszone między nimi ma w sobie większy ładunek erotyczny, niż dzikie wygibasy u innych :) 

Znowu mamy dwóch znakomitych aktorów: Akaso Eiji jako Adachi i Machida Keita jako Kurosawa. To jak rozgrywają między sobą całą gamę uczuć, jak wchodzą w interakcje, to mistrzostwo świata. Można na nich patrzeć i patrzeć i nie ma się dość. Tą perełkę reżyserują Yuasa Horoaki i Kazama Hiroki. Scenariusz napisali (na podstawie mangi) Yoshida Erika i Okazaki Satoko.

Jestem oczarowana. Seria się jeszcze nie zakończyła, a już zdobyła dużą popularność i rzeszę wiernych fanów. I ja się nie dziwię. Naprawdę warto obejrzeć tą opowieść o dwóch dorosłych mężczyznach, którzy odnajdują w końcu odwagę, by nazwać i wyznać skrywane uczucia. I nie ma w tym głupiej naiwności, nie ma przesady, nie ma kłamstwa. Jest wielkiej urody romans, który każdy z nas chciałby przeżyć i to nieważne w jakiej konfiguracji płciowej :), ważna jest prawdziwość i intensywność uczuć, jak zawsze to jest najistotniejsze - szczerość i moc uczuć. Niech moc będzie z wami!

A w międzyczasie...


Trafiłam na I Told Sunset About You. Skusiły mnie, skusiły mnie kusicielki kilkoma gifami na Asian BL Poland. Cóż było robić? Obejrzałam. Najpierw trzy odcinki, potem czwarty, potem piąty. I koniec. I wielka dziura w sercu. Czym ją wypełnić? A no niczym. Bo jak na razie, nie trafiłam na nic, co by dało radę pokonać ITSAY. 

Ja wciąż nie wierzę, że to Tajlandia wypuściła tą dramę. Nie wierzę. Tajskich dram  naoglądałam się tyle, że głowa mała. Znam na pamięć najpopularniejsze schemaciki, wątki i gagi. A tu nie ma nic z tego. Nic. Jest to idealnie wyważony, konsekwentnie poprowadzony i zrealizowany serial na najwyższym światowym poziomie. Cudo!

Nawet nie wiem, jak zacząć, co chwalić jako pierwsze. Nie wiem, bo wciąż jeszcze uczucia są we mnie świeże. Wciąż jeszcze przeżywam to, co zobaczyłam. Analizuję każdy kadr i każde słowo. Ba! Czuję na skórze nocną bryzę, słyszę cykady, docierają do mnie zapachy...

To serial, który po mistrzowsku działa na zmysły. Nie spodziewałam się, że dożyję chwili, gdy mnie do głębi poruszy tajska drama BL, gdy nie będę się śmiała z głupot, gdy nie będę się krzywić na niedoróbki... Gdy będę płynąć z opowieścią i chłonąć ją każdym nerwem. Niesamowite.

I Told Sunset About You to opowieść o dwóch chłopakach, przyjaciołach ze szkoły. Lubili się bardzo, bawili się razem, dogadywali się znakomicie. Aż pewnego dnia się pokłócili. Jeden z nich zmienił szkołę i tak to rozstali się na kilka lat. Spotykają się, gdy są w dwunastej klasie (17-18 lat), na początku wciąż jeszcze wrogo do siebie nastawieni, po pewnym czasie wracają do przyjacielskich relacji. Są ze sobą blisko, coraz bliżej, coraz intymniej. I zaczyna się niezwykła, przesycona zmysłowością przygoda. 

Jak to się ogląda? Ciężko. Siedzi człowiek, gapi się w monitor i nie myśli o niczym. Nie myśli, bo chłonie zmysłami każdą minutę. Po trzecim odcinku byłam tak fizycznie wyczerpana, jakby to mnie przytrafiły się te wszystkie chwile. Jakbym to ja była w centrum wydarzeń. Na czwartym i piątym odcinku robiłam przerwy na oddychanie. Z napięcia i strachu bolało mnie całe ciało. Przeżywałam akcję, jak coś realnego, w czym biorę czynny udział. Od bardzo dawna nie towarzyszyły mi takie uczucia przy oglądaniu. A gdy już wszystko się skończyło, to nie zostało nic, tylko się popłakać, oczyścić z wszelkich napięć. Jest to piękny serial, wywołujący piękne uczucia.

Moim zdaniem nie jest to drama BL, nie jest to serial LGBT, jest to Sensualne Dzieło Sztuki Filmowej najwyższych lotów. I nie, nie przesadzam. Rzadko trafia się film zrobiony tak emocjonalnie. Komu zawdzięczamy tą przyjemność? Reżyserowi i scenarzyście Bossowi Naruebet Kuno, to on czuwał nad całością i konsekwentnie poprowadził pracę nad serialem. Należy jeszcze wymienić resztę ekipy od scenariusza, bo zrobili kawał dobrej roboty- Goy Arachaporn Pokinpakorn, Kate Karakade Norasethaporn, Junior Naron Cherdsoongnern. I oczywiście młodzi aktorzy, którzy dali z siebie chyba nawet więcej niż wszystko - Billkin Putthipong Asssaratanakul jako Teh i PP Krit Amnuaydechkorn jako Oh-aew. Reszta obsady też jest wspaniała. Można by się o nich rozpisywać jeszcze na stron kilka. Bo i Bas jest cudną postacią, i Hoon, i Tan, i rodzice, i reszta kolegów, nawet nauczyciel. Nie ma słabych punktów. Jeśli chcecie poznać tych bohaterów, to zapraszam do obejrzenia dramy. Zobaczycie piękne plenery, tchnące domową atmosferą wnętrza, nasycone ciepłem noce, dni i zachody słońca. Wszystko starannie wybrane i ułożone w misterną całość. Tu nawet promień światła, napis na koszulce, czy spadły na ziemię kwiat ma znaczenie. Ba! Szampon do włosów jest ważny. W serialu gra każdy detal. Bądźcie czujni. 

Te trzy pozycje pokazują, że BL nie musi być prostym, naiwnym romansem. Chłopięca Miłość dorosła, stała się prawdziwa, trudna, bolesna i piękna. Dojrzała. Dla widza to wspaniała odmiana po wcześniejszych, dość schematycznych dramach BL. Kto jeszcze nie jest przekonany, czy zniesie te "romanse między facetami", powinien spróbować któregoś z tych seriali. Bo czemu nie? Zawsze to jakaś ciekawostka :)

Jako kinomaniakowi, dobrze mi :) Mam nadzieję, że będzie coraz lepiej. I pomyśleć, że w 2020 r. stało się coś dobrego :)

Ps. Gaya sa Pelikula i I Told Sunset About You mają genialne soundtracki. Np.:

https://www.youtube.com/watch?v=j68jpRa_EiU 

https://www.youtube.com/watch?v=hJeEOzEZstU&list=RDEMdLBfnlxxFLRD-FcQ6zxMiQ&start_radio=1 


 



 

Komentarze